
Tragiczne skutki rozwodu rodziców
Urodziłem się w pełnej szczęśliwej jak mi się zdawało rodzinie. Kiedy miałem 9 lat rodzice rozwiedli się, miałem młodszą siostrę ona została z mamą ja z ojcem. Ojciec wkrótce się ożenił i wtedy zaczęło się źle układać między nami. Mając 17 lat wyjechałem z Wałbrzycha na Górny Śląsk, podjąłem tam pracę i tak rozpocząłem dorosłe życie. Wkrótce ożeniłem się, urodził mi się syn, dostałem mieszkanie i myślałem , że osiągnąłem pełnie szczęścia. Ale to nie tak - ciągle wokół mnie i w moim wnętrzu była pustka, zmaganie z troską codziennego życia i nuda niczym nie wypełniona, zawiodły mnie do kieliszka, zacząłem uciekać w alkohol.
Wkrótce żona ciężko zachorowała i wtedy jacyś ludzie zaczęli zwiastować nam Boże Słowo, zapraszać na nabożeństwa nawet kilka razy byłem, ale Bóg był tak daleko tak nieznany dla mnie, że nie zawracałem sobie nim głowy. Czym żona była bardziej chora to ja piłem coraz więcej. Owszem opiekowałem się nią przychodziłem do szpitala ale ponieważ piłem relacje z żoną i synem nie były dobre. Żona zmarła. W jakiś czas po śmierci żony syn wrócił w nocy do domu pijany ja również nie byłem zupełnie trzeźwy i od słowa do słowa rozpoczęła się awantura w pewnym momencie syn chwycił za nóż i dostałem kilkanaście ciosów. Gdy się ocknąłem leżałem już na szpitalnym łóżku. Wtedy mając wiele czasu wróciło mi na pamięć całe życie. Zawołałem do Boga i Bóg się przyznał do mnie. Wiele lat minęło od tamtej pory. Mam nowe życie w Panu. Mam żonę nowy dom relacje z braćmi i siostrami we wałbrzyskim zborze i co najważniejsze dobre relacje z synem. Dziś codziennie dziękuje Bogu za to, że był taki czas, że Bóg upomniał się o mnie. Już nie chcę inaczej żyć jak tylko iść Jego Drogą. Moją największą troską jest aby nasze dzieci i nasze wnuki stały się własnością Pana. Ufam, że będzie taki dzień, że serca naszych najbliższych zwrócą się ku Panu
Edward Piechaczek